Co za pechowy wyjazd...:(((
Piątek, 15 października 2010
· Komentarze(4)
Kategoria 0-50km, niezaplanowana, w większej grupie
Pechowy wyjazd to mało powiedziane to był raczej pechowy dzień...Zaczynając od tego że nie zdążyłem na autobus do szkoły, już się wtedy zdenerwowałem...Nic trudno trzeba żyć dalej. Zrobiłem porządek w domu za chwilę przyjechał brat i mówi że jedzie do cyklotura to ja na to że jadę z nim. Ok godziny 15.00 wyjechaliśmy po Tomka do Lubonia.Po drodze mi licznik nie działał ale w końcu udało mi się go naprawić. Tam go nie było nie odbierał telefony to mój brat się zdenerwował i pojechaliśmy bez niego to jest kolejny punkt pechowego dnia. W Poznaniu jadąc do sklepu na ul. Promienistej ''Max bike'' przeleciałem przez kierownice na asfalcie i mój łokieć ostro oberwał i w tym oto momencie licznik mi nie działał znowu. Następnie spotkałem Grzecha i wszyscy zrobiliśmy małe zakupy (ja kupiłem ochraniacze na buty):) Dalej jedziemy do cyklo..Tam spotkałem wacha, wachu kupował buty shimano m123 oraz pedały spd m520 . Gdy próbowałem mu je przykręcić chyba nadwyrężyłem sobie mój łokieć i ledwo co chwyciłem kierownice ręka tak mnie bolała że to się nie dzieje. Nie dałem rady wrócić do domu to zadzwoniłem po Pawła czy po mnie podjedzie samochodem on mówi że z miłą chęcią tylko tata zabrał samochód. Nie wiedziałem co zrobić ,wachu zaproponował mi żebym przyszedł i poczekał na samochód u niego ja z milą chęcią przyjąłem tą wiadomość i przeczekałem aż do godziny 22.00 i pojechałem do szpitala a w szpitalu okazało się że...ten wyjazd opisuje ręką w gipsie...Dane zapisałem na oko poniważ mi licznik nie działał...